"Dziennik Gazeta Prawna" zauważą, że szybko rośnie liczba oddziałów szpitalnych zawieszanych lub likwidowanych z powodu braku kadry – lekarzy i pielęgniarek. W okresie styczeń – sierpień 2022 zniknęło ponad dwa razy więcej oddziałów niż w całym 2019 r. Problem braku medyków pojawia się co roku, ale według gazety, tendencja jest wyraźnie wzrostowa.
Dziennik przeprowadził sondę w województwach i otrzymał odpowiedzi z 11. Wynika z niej, że tylko w tym półroczu z powodu braków kadrowych zawieszono 71 oddziałów, czyli ponad dwa razy więcej niż w całym 2019 r., kiedy taki los spotkał 30 oddziałów. "Uwzględniając inne powody, w sumie zawieszono już w tym roku 156 oddziałów. W całym 2019 r. było ich 100" - napisano.
Prezentując projekt budżetu na 2023 r., premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że wydatki na ochronę zdrowia przekroczą 6 proc. PKB, czyli 165 mld zł. W 2015 roku wydatkowaliśmy na ten cel 77 miliardów. Premier Morawicki powiedział, że ponad dwukrotny wzrost można odnaleźć w wynagrodzeniach lekarzy, wynagrodzeniach pielęgniarek, diagnostów, laborantów, laborantek, ratowników medycznych, w sprzęcie medycznym, modernizacji naszych szpitali, dostępności specjalistów, kształceniu nowych lekarzy.
Problem w tym, że to co widać w statystykach nie odczuwają poszczególni pracownicy. Wciąż wielu z nich nie może liczyć na ustawowo zagwarantowane podwyżki, bowiem w szpitalach brakuje pieniędzy na ten cel. Ostrożne szacunki mówią o braku ok. 60.000 lekarzy, zwłaszcza specjalistów. Najgorsze braki występują w specjalizacjach niepopularnych wśród studentów medycyny – geriatrii, psychiatrii (zwłaszcza dziecięcej), chirurgii. Brakuje anestezjologów i radiologów, a także patomorfologów. Sytuację pogarsza szybko rosnąca emigracja lekarzy i brak nowych kadr wśród pielęgniarek.
Rząd wspiera powstawanie nowych wydziałów kształcących lekarzy, dążąc do podniesienia liczebności studentów. Nawet w ośrodkach bez wymaganego zaplecza dydaktycznego, co będzie miało wpływ na niższą jakość kształconych w tych miejscach kadr. Poważną bariera jest brak dostępności dużej liczby miejsc dla młodych lekarzy na specjalizacjach. Tak czy inaczej, na efekty będzie trzeba co najmniej 10 lat, bo same studia są dopiero wstępem do kształcenia specjalistów.